Niepozorny art. 299 k.s.h. to jeden z tych przepisów, które spędzają z sen z powiek członkom zarządów spółek z ograniczoną odpowiedzialnością w Polsce. Spółka z ograniczoną odpowiedzialnością to zdecydowany lider wśród spółek prawa handlowego, jeśli chodzi o formę prowadzenia działalności gospodarczej w Polsce. W Krajowym Rejestrze Sądowym takich spółek jest kilkadziesiąt tysięcy. W dobie przed epidemią COVID-19 codziennie rejestrowano wiele nowych spółek z o.o. Znacznie więcej takich spółek powstawało, niż podlegało wykreśleniu z rejestru, czy to z powodu klasycznej likwidacji, czy też innych sposobów zakończenia działalności, w tym także poprzez skuteczne przeprowadzenie postępowania upadłościowego. Powstawaniu wielu nowych spółek sprzyjała zarówno uproszczona procedura, jak i stosunkowo niski kapitał zakładowy wynoszący tylko 5.000 zł. Jeśli zaś przyjmiemy, że zarząd średnio liczy dwie osoby, to daje nam rzeszę prawie stu tysięcy osób, których mogą dotykać zapisy art. 299 k.s.h.

 

Przepis art. 299 k.s.h. sformułowany został dość rygorystycznie, bowiem stanowi on, że jeżeli egzekucja przeciwko spółce okaże się bezskuteczna, to członkowie zarządu odpowiadają solidarnie za jej zobowiązania. Zakres tej odpowiedzialności oraz tzw. przesłanki egzoneracyjne określa się w §  2 omawianego przepisu.  Jedynym sposobem na uwolnienie się od odpowiedzialności przez członka zarządu jest wykazanie, iż we właściwym czasie zgłoszono wniosek o ogłoszenie upadłości lub w tym samym czasie wydane zostało postanowienie o otwarciu postępowania restrukturyzacyjnego albo o zatwierdzeniu układu w postępowaniu w przedmiocie zatwierdzenia układu, albo że niezgłoszenie wniosku o ogłoszenie upadłości nastąpiło nie z jego winy, albo że pomimo niezgłoszenia wniosku o ogłoszenie upadłości oraz niewydania postanowienia o otwarciu postępowania restrukturyzacyjnego albo niezatwierdzenia układu w postępowaniu w przedmiocie zatwierdzenia układu wierzyciel nie poniósł szkody.

 

Bezskuteczność egzekucji prowadzonej z majątku sp. z o.o. to codzienność postępowań windykacyjnych. Umorzenie egzekucji z powodu jej bezskuteczności to chyba najczęstszy sposób kończenia postępowań egzekucyjnych prowadzonych przez komorników przeciwko spółkom z o.o. Dobrodziejstwem dla wierzycieli, a źródłem niepokoju dla członków zarządu, w tym także byłych już członków zarządu sp. o.o., jest właśnie art. 299 k.s.h. Wierzyciel musi zdecydować się w takiej sytuacji na wytoczenie odrębnego powództwa o odszkodowanie przeciwko osobom fizycznym, które pełniły funkcje w zarządzie dłużnej spółki w okresie, gdy powstało zobowiązanie. Wierzyciel musi także z góry ponieść koszty takiego postępowania. W zamian zyskuje narzędzie procesowe, którego znaczenia nie można przecenić. Otóż ustawodawca przewidział w art. 299 k.s.h. domniemanie, że to członek zarządu nie złożył w odpowiednim czasie wniosku o ogłoszenie upadłości albo że w tym czasie nie wydano wymaganego ustawą postanowienia w przedmiocie restrukturyzacji niewypłacalnej spółki i co więcej, że nastąpiło to z winy członka zarządu. Okoliczności przeciwne, nazywane przesłankami egzoneracyjnymi, musi w procesie udowodnić sam pozwany, czyli często były już członek zarządu niewypłacalnej spółki, a to nierzadko okazuje się dość trudne. Zazwyczaj wiąże się to z koniecznością przeprowadzenia dowodu z opinii biegłego sądowego, a taka opinia bywa kosztowna. Zdarzało się w naszej praktyce, że sądy wzywały pozwanego do uiszczenia zaliczki na poczet opinii biegłego wynoszącej aż kilka tysięcy złotych. Spotkaliśmy się z kwotami rzędu pięciu lub nawet sześciu tysięcy złotych. Oczywiście wszystko to pod rygorem pominięcia dowodu w tym zakresie. W praktyce naszej kancelarii udaje się w wielu przypadkach doprowadzić do oddalenia  powództw przeciwko członkom zarządu, wywiedzionych w tym trybie. Z drugiej zaś strony, udaje nam się także uzyskać wyroki zasądzające przeciwko takim osobom, gdy reprezentujemy wierzycieli. Oznacza to zatem, iż nie jest to materia prosta, ani oczywista.

 

Kluczowym kryterium jest w wielu przypadkach ustalenie momentu, od którego możemy mówić o niewypłacalności spółki. Uchwycenie tego momentu jest obowiązkiem osób zarządzających spółką, bowiem to właśnie od tej kluczowej okoliczności prawo przewiduje określone obowiązki, a co za tym idzie, konsekwencje ich niedopełnienia. Legalna definicja niewypłacalności przedsiębiorcy wprowadzona została w art. 11 ustawy z dnia 28 lutego 2003 r. – prawo upadłościowe. Zgodnie z tym przepisem, dłużnik jest niewypłacalny, jeżeli utracił zdolność do wykonywania swoich wymagalnych zobowiązań pieniężnych. Domniemywa się, że dłużnik utracił zdolność do wykonywania swoich wymagalnych zobowiązań pieniężnych, jeżeli opóźnienie w wykonaniu zobowiązań pieniężnych przekracza trzy miesiące. Ponadto dłużnik będący osobą prawną jest niewypłacalny także wtedy, gdy jego zobowiązania pieniężne przekraczają wartość jego majątku, a stan ten utrzymuje się przez okres przekraczający dwadzieścia cztery miesiące. Ramy tego wpisu nie pozwalają na szczegółowe opisanie tej materii. Upraszczając należy jednak przyjąć, że w przypadku trudnej kondycji spółki moment niewypłacalności w znaczeniu ustawowym to obiektywna data, którą osoby zarządzające mają obowiązek odnotować i podjąć przewidziane prawem dalsze kroki. Zgodnie z art. 21 prawa upadłościowego, dłużnik jest obowiązany, nie później niż w terminie trzydziestu dni od dnia, w którym wystąpiła podstawa do ogłoszenia upadłości, zgłosić w sądzie wniosek o ogłoszenie upadłości. Jeśli zarząd uchybi temu terminowi, naraża się na odpowiedzialność całym swoim majątkiem osobistym za zobowiązania spółki.

 

Czy ustawodawca przewidział, w ramach tzw. tarczy antykryzysowej, wstrzymanie, bądź zawieszenie biegnącego już terminu w tym zakresie? W powszechnym odbiorze społecznym pakiet ustaw, które są właśnie w toku szybkiej ścieżki legislacyjnej, mają zatrzymać wszelkie terminy, których uchybienie może rodzić ujemne skutki materialno-prawne lub procesowe. Ale czy pozwalają one wstrzymać się z wnioskiem o ogłoszenie upadłości?  Z doniesień medialnych wiemy, że Niemcy zdecydowali się na takie rozwiązanie. W Polsce od kilku dni prawnicy postulują podobne rozwiązanie. Wydaje się, że w aktualnym, trudnym czasie związanym z pandemią koronawirusa, oczekiwanie od osób prowadzących działalność gospodarczą w Polsce takiej samej staranności, jak wcześniej, w szczególności w sytuacji, gdy przedsiębiorcy dzisiaj mają znacznie więcej pytań, niż odpowiedzi, wydaje się zbyt daleko idącym rygoryzmem prawnym.

 

Przechodząc do sedna sprawy, na chwilę obecną, tzn. opierając się na dostępnym i ciągle jeszcze procedowanym projekcie pakietu ustaw w ramach tzw. tarczy antykryzysowej, ustawodawca nie zdecydował się wprost na nowelizację decydujących w kwestii terminów na zgłoszenie upadłości przepisów prawa upadłościowego. Wydaje się przy tym, że przyjęte w projekcie sformułowania nie dają wystarczających podstaw do tego, by odnieść je także do wstrzymania lub zawieszenia terminu obligującego do złożenia wniosku o ogłoszenie upadłości przedsiębiorcy. Co prawda ustawodawca zdecydował się na dość pojemne sformułowania, ale odniósł je wprost do terminów prawa cywilnego i administracyjnego o przepisach prawa upadłościowego nie wspominając. Kształt przepisów pakietowych może jeszcze ulec zmianie. Będziemy monitorować zarówno treść tych przepisów, jak i późniejszą ich wykładnię. Do tych kwestii z pewnością wrócimy w kolejnych wpisach.

 

Na koniec warto dodać iż wydaje się, że wciąż może być zbyt wcześnie, by przesłanki przewidziane w art. 11 prawa upadłościowego wystąpiły obecnie tylko w związku z sytuacją gospodarczą spowodowaną przez koronawirus, z wyłączeniem innych przyczyn. Z pewnością jednak wirus zbierze żniwo wśród podmiotów gospodarczych, w szczególności tych, które w pierwszej kolejności zostały dotknięte masową kwarantanną, i to już w najbliższej przyszłości. Należy zatem przychylić się do podnoszonych coraz szerzej postulatów, by w ramach kolejnych nowelizacji pomocowych dostosować kompleksowo zapisy zarówno prawa upadłościowego, jak i prawa restrukturyzacyjnego do nowej rzeczywistości. W tym aspekcie trzeba działać bez zbędnej zwłoki, bo tylko solidny parasol ochronny ze strony ustawodawcy pozwoli przedsiębiorcom przetrwać ten trudny okres.