Jak podaje „Dziennik Gazeta Prawna”, trwają aktualnie intensywne prace międzyresortowe, których efektem ma być gotowy projekt ustawy o uproszczonym postępowaniu restrukturyzacyjnym.

Całkowitym novum ma być odejście od ingerencji przez sąd upadłościowy, przynajmniej na początkowym etapie procesu. Według założeń projektu, podmiot, nad którym ciąży widmo niewypłacalności, zawierałby umowę z doradcą restrukturyzacyjnym i publikował w MSIG stosowne oświadczenie. Dzięki temu omijamy sąd i znacznie przyspieszamy proces. Dodatkowo osoba doradcy restrukturyzacyjnego gwarantuje, że proces na tym etapie odbywałby się pod nadzorem osoby mającej doświadczenie w tej dziedzinie.

Co dawałaby tak prowadzona restrukturyzacja? Przede wszystkim natychmiastową ochronę dłużnika przed egzekucją oraz ochronę trwających umów przed ich rozwiązaniem. Taka ochrona ma trwać nie dłużej, niż cztery miesiące. Byłby to czas na porozumienie się z wierzycielami. Jeśli do tego nie dojdzie, dłużnika czekałaby klasyczna upadłość.

Co miałby z tego wierzyciel? Przede wszystkim majątek dłużnika byłby zabezpieczony przed jego nieuprawnionym wyprowadzeniem, z pokrzywdzeniem wierzycieli.

Proponowane rozwiązanie miałoby w założeniu mieć charakter tymczasowy. Być może jednak, jeśli się przyjmie, zostanie z nami na stałe. Zmiany te należy ocenić pozytywnie, dostrzegając przerzucenie środka ciężkości z sądu na linię wierzyciel-dłużnik. Jeśli strony same się nie dogadają, a ustawodawca dałby każdemu z nich argumenty, by jednak podjąć próbę wypracowania porozumienia, to dopiero wtedy wkroczy sąd.

Sprawie będziemy się przyglądać. Szczegóły nowych rozwiązań poznamy, gdy projekt trafi do laski marszałkowskiej.